Anna Golędzinowska, dziś radna w Gdańsku i mama dwójki dzieci, wspomina dramatyczne wydarzenia sprzed 30 lat, gdy w hali Stoczni Gdańskiej doszło do pożaru. Jako młoda dziewczyna, jedna z poszkodowanych, doświadczyła traumy, która na zawsze zmieniła jej życie. W rozmowie podkreśla, jak ważne były wsparcie najbliższych i wspólnota osób, które przeżyły tę tragedię. Refleksje Golędzinowskiej zwracają uwagę na emocjonalne skutki tamtych wydarzeń, które dotknęły nie tylko poszkodowanych, ale i ich rodziny.
Pożar w hali widowiskowej w Gdańsku, który miał miejsce w 1994 roku, przykuł uwagę całego kraju. W tragicznym wypadku zginęło 7 osób, a blisko 300 zostało rannych. Anna Golędzinowska, która w momencie tragedii miała niespełna 16 lat, opowiada o strachu, chaosie i nagłym zakończeniu młodzieńczej beztroski, jakie odczuwała tego fatalnego wieczoru. Z perspektywy lat dostrzega, że nie tylko jej życie zmieniło się diametralnie, ale również życia innych uczestników koncertu, których została długotrwała traumy.
Podczas wspominania tamtych dni, Golędzinowska akcentuje znaczenie przyjaźni i wsparcia ze strony rówieśników. Mimo iż niektórzy z poszkodowanych po wypadku przeszli swoje leczenie i rehabilitację, to emocjonalne skutki tej tragedii dotknęły także osoby, które wyszły z pożaru bez wyraźnych obrażeń. Wspólne przeżycie traumy zjednoczyło ich i stworzyło niesamowitą więź. Choć kontakty nie są już tak intensywne jak w początkowych latach, to pamięć o wspólnych chwilach wciąż pozostaje żywa.
Źródło: Urząd Miasta Gdańsk
Oceń: Refleksje po 30 latach od tragedii w hali Stoczni Gdańskiej
Zobacz Także